LECHIA STRAGONA - 1 Flipbook PDF

https://www.zadruga.pl/

105 downloads 114 Views 10MB Size

Recommend Stories


Porque. PDF Created with deskpdf PDF Writer - Trial ::
Porque tu hogar empieza desde adentro. www.avilainteriores.com PDF Created with deskPDF PDF Writer - Trial :: http://www.docudesk.com Avila Interi

EMPRESAS HEADHUNTERS CHILE PDF
Get Instant Access to eBook Empresas Headhunters Chile PDF at Our Huge Library EMPRESAS HEADHUNTERS CHILE PDF ==> Download: EMPRESAS HEADHUNTERS CHIL

Story Transcript

Witajcie w pierwszym numerze „Lechii Stragony”. Pismo to wydawane jest pod skrzydłami Zrzeszenia Rodzimej Wiary (Oddziału Ziem Wielkopolskich). Planujemy, iż będzie ono ukazywać się kwartalnie w okresach poprzedzających cztery największe święta słowiańskie. Naszym celem jest kontynuacja dziedzictwa kultury rodzimej wyrosłej z ziemi i borów polskich, ponieważ to tutaj leży źródło naszych umiłowań i pragnień. Chcemy zrzeszać w swych szeregach ludzi wyzwolonych z powszechnie panującego katolickiego otępienia, ludzi którzy czują w sobie odwieczną harmonię tego świata, chcą brać czynny udział w jego rozwoju. Droga przed nami jest długa. Lecz nie tracimy nadziei, że uda nam się obudzić to co zostało uśpione, odtworzyć to co zostało zniszczone, przypomnieć to co zostało zapomniane. Redakcja pisma „”Lechia Stragona”.


Założenie Poznania Kilka długich lat upłynęło już od chwili, gdy trzej bracia, Lech, Czech i Rus, pożegnali się z sobą. Nadeszła pogodna jesień - okres myślistwa. Lech zebrał swoją drużynę i wyruszył, ze swego grodu Gniezdna. Za drużyną powlokły się wozy na upolowaną zwierzynę oraz piesi łucznicy i oszczepnicy, jako że czasy nie były zupełnie spokojne. Skierowali się na zachód i wkrótce wkroczyli w ogromną puszczę. Raz po raz pomykała przed drużyną książęcą to gromada płochliwych saren, to jeleń rogacz. Niekiedy ziemia zadudniła od ciężkiego truchtu stada żubrów lub turów. Wtedy puszcza napełniała się psim jazgotem, tętentem kopyt końskich, graniem rogów myśliwskich obwieszczających triumf łowiecki. Trzeciego dnia rano, w pogoni za potężnym turem, dotarli aż do ujścia rzeki Cybiny do Warty, gdzie leżała wioska rybaków i bobrowników książęcych, Stragona. Nagle od północy zabrzmiał wśród puszczy daleki odgłos rogów. - Któż to może być? - ozwali się wojowie. - Wróg to pewnie jakiś najechał ziemie nasze - rzekł kneź Lech po czym kazał wojom cofnąć się na skraj lasu i przygotować do walki. Łucznicy i oszczepnicy skryli się za drzewami, a wojowie przygotowali miecze i uformowali szyk bojowy. A tymczasem granie rogów było coraz liczniejsze i coraz bliższe. Wiatr donosił już tętent kopyt końskich i gwar ludzi. Wreszcie wychyliła się z puszczy spora drużyna wojów. Na jej czele jechali dwaj wodzowie. Zdążali wprost ku Stragonie. Kneź Lech rozkazał swym wojom zadąć na rogach hasło bojowe, po czym zwinąwszy dłoń w tubę zakrzyknął: - Kto jesteście i czego szukacie na mojej ziemi!? - Ziemia to niczyja, a czego szukamy to rzecz nasza! - ozwał się któryś z jadących.


Nie było na co czekać. Na rozkaz knezia Lecha zawarczały pierwsze groty łuczników, a on sam razem z drużyną uderzył jak wicher na wroga. Już miały się skrzyżować wzniesione w górę miecze, gdy nagłe Lech rzucił broń na ziemię i krzyknął radośnie: - Czech! Rus! Brać moja! Bywajcie! Zdumieli się wojowie obu drużyn, a potem schowawszy miecze zaczęli się witać. A trzej bracia, Lech, Czech i Rus, padli sobie w ramiona i ściskali się długo i serdecznie. Kneź Lech postanowił godnie uczcić spotkanie z braćmi, rozkazał więc rozpalić ogniska i piec nad nimi na rożnach sarnie i jelenie udźce. Przy jadle i miodzie rozwiązały się języki, więc Czech i Rus na przemian jęli opowiadać o kilkuletnich swoich wędrówkach wśród Słowian za Odrą. Byli u Ranów na wyspie Rugii i Redarów w świętym grodzie Swarożyca w Radogoszczy, i w Dyminie u Czrezpienian, i u Obodrzyców w Dąbinie, i u Wagrów w Lubece. - Wszyscy oni - opowiadał Rus - połączyli się razem i dzielnie gromią Germanów, których my zwiemy Niemcami, jako że mowy naszej nie znają. - Pomagaliśmy im w bojach, a teraz wracamy z licznymi darami - dodał Czech. - Zdrowie wasze, bratowie! - ozwał się Lech wznosząc w górę srebrną czarę z miodem - w wasze ręce, Czechu i Rusie! … Gdy czara z miodem obiegła w krąg zgromadzonych przy ognisku kneziów, Lech znów zabrał głos: - Dzień dzisiejszy pozostanie na zawsze w pamięci naszej, w tym bowiem dniu poznam był po wielu latach rozłąki brat mój Rusi brat mój Czech. Na pamiątkę tego spotkania zbuduję na miejscu wioski Stragony nowy gród warowny i nazwę go Poznań. - Hura!… hura! - wykrzyknęli na znak radości i zgody wszyscy wojowie. - Niech żyje nowy gród Poznań! Niech żyje kneź Lech! I znowu srebrna czara z miodem obiegła w krąg zebraną starszyznę.


Wiosną następnego roku kneź Lech zbudował na prawym brzegu Warty warowny gród Poznań. W ten sposób powstało miasto Poznań, które z czasem przekroczyło lewy brzeg Warty i tu się najbujniej rozbudowało. Podanie o założeniu miasta znalazło swój wyraz na jednej z wieżyczek ratusza poznańskiego, gdzie widnieją trzy dostojne głowy nakryte wspólnym kołpakiem. Legenda zaczerpnięta z tomu pt. "Orle gniazdo" Stanisława Świrki. Na przełomie VIII i IX wieku powstał gród na wyspie między Wartą a Cybiną zwaną dziś Ostrowem Tumskim. Gród ten został przebudowany w połowie X wieku przez Mieszka I na siedzibę książęcą. Odkopane fragmenty drewniano - kamiennego wału grodowego świadczą, iż była to najpotężniejsza konstrukcja obronna w Polsce tego okresu. Obok Gniezna był to stołeczny gród państwa piastowskiego do czasu przeniesienia stolicy do Krakowa. Bormił


UPADEK I POWRÓT 1. UPADEK Chrześcijaństwo wkraczając do Europy we wczesnym średniowieczu wywołało swoisty szok kulturowy naruszając stary porządek i widzenie świata ówczesnych ludzi. Szok spowodowało bardzo wielkie przywiązanie się plemion słowiańskich do swych starych bogów, do tradycji rodzimej w której miejsce miał wkroczyć nowy "obcy" bóg i wiara w niego – jakże niezrozumiała. Europa i zmagania wojenne na jej terenie stanowiły doskonałe miejsce wpływu tzw. religii "wyższego rzędu" – (buddyzm, mahometanizm oraz chrześcijaństwo). Tereny dzisiejszej Polski, Łotwy i Wschodnich Niemiec stały się przyszłym planem chrystianizacji. Do wczesnych założeń tej misji zaliczamy podboje niektórych plemion słowiańskich znad Górnego Dunaju oraz tych wszystkich, które znalazły się w zasięgu dłoni Bizancjum. Wkrótce rozpoczęły się najazdy na Połabian lecz w większości terenów, gdzie chrześcijaństwo zagnieździło się na dobre, siłą głoszone przez Germanów powodowało umacnianie się tradycyjnych form pogaństwa prowadząc do buntów i nawrotów do dawnych wierzeń. Tak też było w 1038 roku we wczesnej Polsce, gdzie podczas powstania antyfeudalnego wycinano w pień możnych i kier, a stare bogi ożyły wśród ludu. Tak też było u Połabian gdzie obalono chrystusa i przywrócono wiarę ojców na prawie 30 lat. Mimo to chrześcijaństwo odnosiło sukcesy z powodu wpływów politycznych, gdzie papież i biskupi odgrywali znaczące role podczas podejmowania decyzji o charakterze wojennym. Chrześcijaństwo stało się wytycznikiem działań władców, głównie cesarza Niemiec - Ottona Oddziaływało też na schrystianizowane plemiona słowiańskie, głównie w sprawach związanych z powstawaniem organizmów państwowych (tereny Wielkopolski – państwo Polan). Mieszko – młody lecz bystry książę szybko pojął wielkie niebezpieczeństwo nadciągające z cesarstwa niemieckiego, gdzie chrześcijaństwo pod wodzą Ottona i niemieckich biskupów chciało


zawładnąć ziemią plemion słowiańskich, które tworzyły kraj Polan. Mieszko miał wybór - albo swoje młode państwo dać zgnieść niemieckim chrześcijanom, albo przechrzest i oddać się w łaski Rzymu. Wybrał drugie wyjście i dzięki temu być może teraz cieszymy się polską mową, swym krajem jego wolnością. W przeciwnym razie, kto wie, może pod zaborem lub w niewoli żyć by nam trzeba było. W czasach chrystianizacji ziem Polski chrześcijaństwo było już wypróbowanym narzędziem ekspansji, tak że proces nawracania przebiegał sprawnie. W Polsce stworzono metropolię chrześcijańską podlegającą pod Rzym aby, jak planował Mieszko, odciąć się od powiązań z kościołem niemieckim, tworząc arcybiskupstwo w Gnieźnie. Mimo wielkiego wysiłku misjonarzy i akcji misyjnej arcypasterza gnieźnieńskiego, potem męczennika i świętego - Wojciecha Sławnikowicza, młode państwo polskie tworzyło paradoks: chrześcijańskie państwo w pogańskim kraju. Możni i dwór książęcy ogarnięci ślepotą nowej wiary widzieli, że lud trwa przy dawnych prawdach i nic nie dało się wskórać w tej sprawie choć ogłaszano straszne kary za "trwanie w pogaństwie", jak to nazywał kler. Represje doprowadziły do wspomnianego buntu w latach 1038 – 1039, który udowodnił, że pogaństwo trwało i trwa nadal. Nigdy kościół nie potrafił wyplenić przywiązania do starej wiary. Ludność na rozległych obszarach trwała bardzo długo przy starych obyczajach przestrzegając jedynie postu i zaniechania pracy w niedzielę, oraz powstrzymania się od ciałopalenia zmarłych. Zanim w ciągu trzech wieków od chrztu chrześcijaństwo zdążyło zyskać pełne prawo do bycia wśród szerokich mas społeczeństwa, ludność rządziła się prawem, zwyczajem pogańskim, tkwiło bardzo silnie w obrzędowości, ślubach, pogrzebach, do dziś pozostawiając nam znaki prawdy. Pogaństwo było silnym i potężnym zespołem wierzeń, gdyż decydowało o najważniejszych chwilach w życiu człowieka, kierowało nim, regulowało bieg życia codziennego jeszcze przez kilkaset lat po chrzcie w 966 roku. Chrześcijaństwo nigdy nie potrafiło zniszczyć rodzimej wiary do końca, wolało ją wchłonąć, zasymilować, połączyć się z nią. Efektem tego są hybrydy chrześcijańsko pogańskie w postaci świąt bożego narodzenia, święconki, święta zmarłych i topienia marzanny.


2. POWRÓT Zapaliłem swą pochodnię już dawno, choć dopiero teraz przekazuję wam jej blask. Ogień tlił się aby w końcu zatańczyć silnym płomieniem, wiecznym płomieniem. Powracam do świata mych przodków, czasem w marzeniach, czasem w ciszy obrzędu, w blasku świecy. Staram się zrozumieć świat jak nasi praojcowie, doznać to piękno współżycia z wszechświatem poprzez duchowo cielesny rozwój i poprzez rodzimą wiarę, która nakazuje mi świat dostrzegać jako dzieło Mocy Nad i Spoza. Poprzez harmonię z przyrodą, która zawarła pakt z człowiekiem: ja tobie oddaję te bogactwa (łasy, jeziora, ziemię nieskalaną i płodną) w zamian za przestrzeganie odwiecznych prawd przyrody, a przede wszystkim najważniejszego z nich: człowieku - odnajdź swe miejsce w świecie, bądź ogniwem w wielkim łańcuchu trwania i rozwoju. Bądź jedyną odpowiedzialną osobą na świecie bądź świadom swej odpowiedzialności za swoje działanie. Mimo to człowiek łamie zasady. Chciwość bierze górę nad rozumem, postęp cywilizacji, chęć zawładnięcia światem oraz wysoko rozwinięta gospodarka niszczą przyrodę. Teraz jest tylko walka - kto padnie pierwszy. My, poganie XX wieku chcemy być inni, jak nasi przodkowie chcemy szanować, czcić przyrodę, dlatego bo bez niej bylibyśmy niczym. Ład dawnego świata stanowiło pogaństwo – czczenie Mocy Nadprzyrodzonych w przyrodzie, ale człowiek dzisiejszy nie rozumie tego, jest ślepy na to, choć zdaje sobie sprawę, że czas zapłaty nadchodzi. Matka - Natura, choć kaleczona nigdy się nie podda człowiekowi - to on upadnie w chaosie, który bezmyślnie, sam sobie stworzył na świecie. Przemierzyłem lasy i zadawałem sobie wiele pytań: dokąd zmierza świat? Czy człowiek powinien wierzyć w opiekuńcze moce, czy one istnieją, a jeśli tak to gdzie? Słuchając szumu liści; ciszy bezkresnych pustkowi, nawoływania puszczyka w noc odnajduję wśród nich znaku. Otwierając swą duszę na nawoływanie, rozpalam ogień, pokłaniam się Mu, bowiem to On daje mi ciepło i światło w mej duszy. Wtedy uświęcam ogień ofiarami z jadła i napoju jak praprzodkowie, odczuwam potrzebę podziękowania opiekuńczemu blaskowi ognia za pierwszy blask wiary. Oto początek mej drogi…


3. ŚWIAT BOGÓW - ŚWIAT MOCY PRZYRODY i ŻYWIOŁÓW. Pokłaniam się drzewom, niebu, wszystkiemu co żyje bowiem to ja wkroczyłem do Ich królestwa i ja tu nie jestem Panem. Chylę głowę w powitaniu. Witam ten świat jako jego część chcąc tworzyć z nim ład, brać jednocześnie dawać. Widzę błysk gromu na niebie, słyszę wiatr, wiem że żyję, że jestem stworzony, że czuję, ze myślę… jestem z tego dumny! Choć większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego daru. Ten świat odsłonili przede mną Bogowie, ten świat słońce mi ukazuje przeznaczenie praojców mą drogą życia kieruje. Bogowie mych przodków Tradycją oświecając mą duszę, z Nią nakazują przez życie mi iść i według Niej walczyć, kochać, pracować i czynić wszystko, dla dobra trwania wielowiekowych mądrości, których chrześcijaństwo nigdy nie obaliło. Dlatego też dziś świat dla nas areną zmagań i trudów jest, gdyż Bogowie przeciwnościami i trudami nasze życie usłali, abyśmy pokonując je silnymi duchem i ciałem się stali – twardością i nieugiętym charakterem wynagradzając. Jestem dumny z bycia Słowianinem, jestem dumny z bycia poganinem, jestem dumny, że siłą mego ducha zdjąłem z serca okowy chrześcijańskiej niewoli, tortury umysłu w postaci znienawidzonego obecnie przeze mnie znaku śmierci – krzyża. Krzyża – znaku człowieka i szaleńca "czarodzieja" ówczesnych czasów j. chrystusa. Nie błądzę czcząc Bogów rodzimych ojczystej ziemi, która mnie spłodziła gdzie prapolska tradycja nieskalana powstała, którą za dar i spuściznę uważam. Dziękuję jej za jasny umysł niezmącony kłamstwem i niepewnością. Dziękuję za możliwość parcia przez życie z tym skarbem. Idę dalej mą ścieżką, widzę las, ogień, skały - inaczej niż ty - w nich dostrzegam Moc i Ją szanuję. Dzięki temu wiem, że ta siła jest mi przychylna i wspiera mnie rzez całe życie. Chciałbym abyś i ty odkrył swe dziedzictwo kulturowe i wiarę rodzimą, abyś przestał być ślepcem błądzącym, gdy światłość wokół ciebie. Ukryty w cieniu Dębów – ARO


Neopogaństwo Człowiek współczesny, to człowiek rozpasły w wygodach współczesnej techniki i człowiek jakże lekkomyślny w swych działaniach. Myślę tu głównie o sprawach najbliższych człowiekowi, o problemach ekologicznych, o skażeniu, niszczeniu świata przez postęp techniki. Człowiek współczesny także to człowiek rozumny (mimo wszystko), który wiele spraw związanych z religią, wiarą stara się dopasować do współczesnych czasów, umie przetworzyć religie tak aby swą wartość odnalazła dopasowana do realiów życia współczesnego. Nasze zapatrywanie na pogaństwo odbiega od nurtu zapoczątkowanego przez słowiańskie plemiona. Pogaństwo tamtejsze cechowało się akceptacją tłumu, plemiona, wszystkich członków społeczeństwa – nasze neopogaństwo to wiara nielicznych i walczących. Wiara tamtejszych ludzi mocno przepojona była strachem przed mocą istot w czasach chrześcijańskich nazywanych demonami, które zamieszkiwały lasy, jeziora, pola - dziś trudno w cokolwiek wierzyć. Czczenie posągów miało także inny charakter. Gdy Świętowita obalono w Arkonie, Rugianie krzyczeli aby ich Bóg uratował podbity lud i ukarał tych, którzy posągi ścinają. Krzyczeli w stronę posągu wierząc, że ociosany kloc sam w sobie jest Bogiem. Gdy gromy z niego nie padały Rugianie zniechęceni przyjęli chrześcijaństwo, tłumacząc sobie słabość swych rodzimych Bogów. Dziś, dla nas posągi, głównie Świętowit ze Zbrucza są symboliką porządku świata, jego koncepcją zawartą w czterotwarzowym wyobrażeniu z atrybutami Mocy, Obfitości i Siły w dłoniach. Poprzez posągi patrzymy w daleką przeszłość, stapiamy się z umysłami dawnych Słowian, w naszej psychice. Poprzez wzrokowy kontakt z pradawnym wyobrażeniem Bogów Słowiańskich odnajdujemy w dobie zerwaną nić duchowej harmonii. Bramy do świata wiary i szacunku. Posągi pozostały dla nas kluczami do świata pradawnego, który już minął, a który w oczach Słowianina natchniony był siłami nadprzyrodzonymi. Dziś w tym chaosie, my ofiary składając przed drewnianymi idolami odnajdujemy w sobie cząstkę pradawnego Słowianina, tę nić zerwaną przez chrześcijaństwo, aby móc z durną i chwałą ogłosić powrót Mocy do lasów, które dziś garstka nas uważa za święte. Wielu z was nigdy nie zrozumie sensu wiary przodków, jeśli nie sięgniemy po te znikome pozostałości niezniszczone przez chrystianizację. Po emanujący archaizm drewnianych i kamiennych posągów, aby w blasku ofiarnej świecy, wśród


dymu płonących dębowych liści, wśród słodkiej woni ofiarnego miodu poczuć w sobie dumnego poganina. Mimo wszystko czasy się zmieniają a z nim ludzie, relikty jednak pozostają niezmienne. Czekają aż człowiek przypomni sobie o nich, sięgnie po nie i je uświęci. Dlatego też pogaństwo XX wieku powinno w oparciu o prastare prawdy tworzyć nowy nurt dostosowany do potrzeb duchowych współczesnych czasów. Powinno być uwielbieniem przyrody abyśmy mogli dostrzec niszczycielski proces cywilizacji. Powinno być przesycone symboliką rodzimą, stać się jak najbardziej uduchowione w czasach degradacji duchowej człowieka. Powinno tworzyć harmonię z życiem człowieka jak niegdyś, stawać się jego częścią, sensem życia oraz obowiązkiem wyznaniowym każdego Słowianina. Powinno być nauką, która stawiając przed tobą problemy i przeszkody nakazuje pokonywanie ich, abyś swe ciało i umysł rozwijał w nieskończoność, ku najlepszemu. Aro - Ukryty w cieniu Dębów Chrystianizacja i skatoliczenie Polski 1. W czasach następujących po wędrówkach ludów, nad Bałtykiem zestalają się ośrodki wczesno-państwowe, w których rozwija się samorodna, oryginalna kultura o charakterze naturalistycznym. Niestety rozwój ten zostaje zmącony przez czynniki zewnętrzne. Wyrosły z postaw wegetacji system duchowy - Chrześcijaństwo niszczy cywilizację antyczną a na jej gruzach zakłada swe niepodzielne władanie. Ludy romańskie i germańskie, ogarnięte przez Chrześcijaństwo kilka wieków wcześniej niż Słowianie służą w rękach Kościoła jako narzędzia do zniszczenia rdzenia duchowego Słowian. W stosunku do nich Kościół posiada potęgę Cesarstwa stworzoną przez Karola Wielkiego. Kompromisy są tu zbyteczne. W oparciu o siłę zachodniej Europy można spróbować pełnej chrystianizacji. Tak stało się ze Słowianami połabskimi zamieszkującymi międzyrzecze Laby i Odry dla których chrystianizacja równała się germanizacji. Decyzja Mieszka I o przyjęciu chrztu nie była spowodowana bezpośrednim zagrożeniem ponieważ wówczas jeszcze oddzielała Polskę


od Niemiec ziemia Słowian połabskich. Była to decyzja o charakterze politycznym. Oczywiście nie oznaczała ona jakiejś rewolucyjnej zmiany w psychice zbiorowej narodu. Przez długie wieki jeszcze lud żył właściwie po pogańsku - odwiedzał leśne uroczyska, kłaniał się dawnym Bogom. Za pierwszych Piastów kościół był narzędziem politycznym w rękach władców, którzy dobrze wiedzieli jak ograniczać jego wpływy. Jednakże już w okresie rozbicia dzielnicowego usamodzielnia się i zaczyna urastać do największej potęgi gospodarczej w państwie. Mimo tego nie może on w pełni realizować swego planu narzucenia stylu duchowego społeczeństwu. Lecz okaleczenie polegające na zerwaniu z dorobkiem tysiącletniej kultury Słowian zaważy na dalszych losach kraju. Dzielność Lechitów, ich żywotność, choć pozbawiona jakiegoś zwartego trzonu duchowego żłobi sobie ujście na zewnątrz. Polska wzmacnia się politycznie i gospodarczo. Już w drugiej połowie XV wieku staje się ona jednym z czołowych państw świata. Naród jako całość wyraża wielką prężność, odpowiedzialność za losy kraju. 2. Raptowne załamanie się Rzeczypospolitej w pierwszej połowie XVII wieku jest pozornie tajemnicą naszej historii. Dzisiaj uzbrojeni w spuściznę przedwojennej Zadrugi potrafimy wskazać na przyczyny leżące u podstaw tego procesu. Kościół katolicki uświadamia sobie, że zerwanie ciągłości kulturalnej, zniszczenie lub wchłonięcie tradycji przedchrześcijańskich oraz władztwo polityczne posunięte aż do konkurencji z władzą świecką nie zapewnia mu pełnego panowania. Grzeszne instynkty – „smutne następstwo grzechu pierworodnego" zarzewie buntu przeciw wtłaczaniu życia w zabójcze formy wegetacji będzie zawsze groziło zgubą „wiary objawionej". Należy więc sięgnąć do samego źródła tego zagrożenia - do duszy człowieka. W tym celu zreformowany po soborze trydenckim kościół katolicki wypracowuje nowe środki działania. W ślad za Lutrem tłumaczy biblię, ogarnia system wychowawczy, preparuje pogląd na naszą historię, narzuca swoją misję jako zadanie narodowe. Szkolnictwo całkowicie przejęte przez zakon jezuitów urabia


młode umysły na swoją modłę. „Ze szkół jezuickich wychodził nie Polak, lecz łacinnik, nie obywatel, lecz katolik" jak pisze Aleksander Brückner – wielki miłośnik kultury rodzimej. Wmawia się Polakom, że dzieje plemion lechickich rozpoczynają się w roku 966. Wszystko co było przedtem jest obce. Zachowują się jedynie ślady dawnych wierzeń, mitologii i obrzędów. Jan Stachniuk (1905-1963) twórca Zadrugi tak opisuje ten proces: „Na tym straszliwym, wyjałowionym pustkowiu spychającym Lechitów na poziom bezwolnego bydlęcia montuje się fałszywy obraz przeszłości jako bogobojnych eunuchów z tęsknotą wyczekujących na proroków z Palestyny, via Rzym zdążających". Polska wchodzi w okres historyczny zwany epoką saską. Typem człowieka niepodzielnie panującym w tej epoce jest polakatolik ukształtowany w wyniku akcji jezuitów. Kościół uzyskuje wreszcie swój upragniony, wyłączny rząd dusz. Dzieje się to kosztem Polski, która od tej pory staczać się będzie po równi pochyłej, aż do utraty niepodległości. Znany historyk Paweł Jasienica w książce „Polska anarchia" pisze: Na przełomie XVI i XVII w. społeczność Rzeczypospolitej ulega nie jednej metamorfozie lecz dwom. Potomkowie ludzi politycznie trzeźwych i nieźle zdyscyplinowanych zaczęli się przetwarzać w stado pomylonych warchołów. Zbiorowość, która ceniła swobodę myśli i sumień, szybko wyrzekła się tolerancji. Popadła w fanatyzm. Obie przemiany były fatalne. Siły polityczne kraju poszły samopas. Z ośrodkiem władzy kościelnej było wręcz przeciwnie. Wzmocnił się, uzyskał przez to szansę zdobycia totalnego rządu dusz i urzeczywistnił ją". Raz ukształtowany typ polakatolika przetrwał rozbiory, II Wojnę Światową, czas realnego socjalizmu i trwa do dziś. Machina od wieków wyciska swe piętno na większości jednostek. Doszło do spaczenia pojęcia polskości - wypełnienia jej treści katolicyzmem. Z taką sytuacją Polak bez przymiotnika katolik nie może się pogodzić. Czas przerwać trwające od wieków błędne koło. Czcibór Krut


SŁOWIAŃSKIE ŚWIĄTYNIE Świątynie i hale kultowe określa w źródłach pisanych wiele nazw. Obok łacińskich, staro-islamskich a nawet arabskich, w których to językach zachowały się relacje o nich, dysponujemy także nazwami słowiańskimi, Są to przede wszystkim: ruski chram i pomorska kącina. Pierwsza z tych nazw została zapisana w XI, a druga w XII wieku. Obie w sposób całkowicie jednoznaczny określają budynek służący do celów kultu. Chram, obok znaczenia świątyni pogańskiej - chram idolskij - jest często później określeniem kościoła i cerkwi, może to znaczyć dom, chatę i salę, nigdy natomiast nie opisuje przestrzeni otwartej. Słowo to, oprócz staroruskiego i staro-cerkiewnosłowiańskiego potwierdzone jest w bułgarskim (chram = świątynia), słowiańskim (chram = dom, dom hoży, pokój), czeskim (chram = kościół), polskim (staropolskie i dialektalne chromina = chata), dolnoserbskołużyckie (chrom = budynek). Nie budzi wątpliwości słowo kącina. Wprawdzie odczytanie łacińskiego zapisu contina przez romantyków jako gątyna (budowla kryta gontem) było błędne, to jednak i prawidłowa etymologia tego wyrazu, wywodząca kącinę od kąta, prowadzi do wyjaśnienia jego sensu jako określenia krytej dachem budowli. Kąt, miejsce gdzie schodzą się dwie ściany, jest do dziś używanym określeniem domu lub mieszkania. Staropolskie cztyrzy kąty to po prostu dom. Czeska kutina i bułgarska kЪtina oznaczają zaś chatę. Zatem po prostu kącina to budowla o czterech kątach, dom, stanowiący miejsce zebrań, mieszkania Bogów. Mniej uwagi poświęcili jak dotąd badacze nazwom: bożnica i świątynia. Słowo bożnica, utworzone bezsprzecznie od słowiańskiego bog - bóg, zapisane zostało w „Powieści dorocznej” już przed rokiem 1146. Dziś w języku polskim bożnica oznacza wyłącznie synagogę, niegdyś jednak określać mogła każdy dom boży. W „Powieści rzeczywistey" (XVI wiek) oznacza jeszcze właśnie świątynie pogańską. Słowo świątynia (od svęt = święty), choć wprost nie jest poświadczone tak wcześnie,, może mieć równie dawną metrykę. Świadczą o tym wsie noszące nazwę Świątniki, które w czasach pierwszych Piastów zamieszkiwała ludność służebna przeznaczona do prac w kościołach. Świątynie wyróżnia wśród pogańskich sanktuariów Słowian ścisły związek z głównymi ośrodkami osadnictwa. Wszystkie kryte dachem przybytki Bogów, których położenie pozwalają nam określić źródła pisane


i archeologiczne stały w miastach, grodach, dużych osadach bądź w bezpośrednim sąsiedztwie, tworząc integralną ich część. Inaczej kręgi i place kultowe, Święte Gaje, wody i góry. I one były związane z głównymi centrami danej ziemi czy okolicy, lecz dzieli je od nich pewien dystans. Krąg w Peryni był odległy o kilka kilometrów od Nowogrodu, gaj Prowe rósł pod Starogardem Wagryjskim, lecz w mieście tym nie zauważono spalenia jego ogrodzenia. Głomacz był położony około siedmiu kilometrów Gany - głównego grodu Dalemińców. Wśród sanktuariów, niezależnie od ich typu, daje się zauważyć istnienie hierarchii. Istniały ośrodki pełniące rolę głównego miejsca kultowego danego plemienia, związku plemiennego czy wręcz już państwa. Mogły to być świątynie: Arkona, Radogoszcz, Szczecin, lecz także gaje Prowe, przybytki nad wodą Głomacz, święte góry Ślęża i sanktuaria ze stojącymi pod gołym niebem posągami np. w Kijowie. W głównych sanktuariach (przynajmniej na Połabiu i Pomorzu, lecz także może i w Kijowie) istniała wyrocznia publiczna, rozstrzygająca o sprawach wspólnoty, stosująca we wróżbach hippomancję i rzucanie losów. W głównych przybytkach celebrowano najwyższe święta, składano ofiary, w tym także z ludzi, ofiary z bydła i rytualnego pieczywa, podczas świąt wylewano u stóp posągów trunki. Zastanawia brak przekazów o ofiarach z koni. Można spróbować wytyczyć strefy wpływów kilku głównych sanktuariów. W przypadku Arkony, Radogoszczy i Szczecina, gdzie kapłani – z mniejszym lub większym powodzeniem - sięgali także po władzę świecką wyznaczając je: 1. Zasięg kultu czczonego w świątyni Bóstwa. 2. Strefa politycznego oddziaływania autorytetu jego kapłanów. 3. Strefa fiskalnego oddziaływania skarbca świątyni, pełniącego funkcję skarbu państwa, do którego ściągano część łupów, dary, trybuty, cła a nawet (tak na Rugii) regularne pogłówne. Główna świątynia sprawowała hegemonię nad sanktuariami mniejszej rangi, wpływała na politykę związanych z nią plemion poprzez rady wyroczni a kult czczonych w niej Bóstw znajduje chyba nawet w kilku przypadkach odbicie w toponomastyce. Najważniejsze ośrodki kultu to zarazem główne grody plemienne lub miejsce w ich bliskiej okolicy. Były to zarazem często miejsca wieców plemiennych lub związku plemiennego. Arkona uważana była za stolicę Rugian. Radogoszcz dominowała wszech


potężnie wśród Luciców. Nie budzi wątpliwości pryzmat Szczecina - „matki miast pomorskich" na Pomorzu Zachodnim w XII wieku. Własne sanktuaria miały także małe plemiona i mniejsze miasta Pomorza i Połabian. Plemiona, które wchodziły w skład większych związków plemiennych, zachowywały, jak to wynika ze słów Thietmara, własne przybytki. Przykład Chyżan i Czrezpienian, którzy wystąpili w 1057 roku przeciw dominacji Radogoszczy w Związku Lucickim pokazuje, że mogło to ułatwić im emancypację spod hegemonii ogólnozwiązkowej. Jak podał Helmold własna świątynia Chyżan i Czrezpienian została zniszczona dopiero w 1151 roku, wiele lat po upadku centralnego sanktuarium Luciców Radogoszczy. Dzięki uprzejmości dr Leszka Pawła Słupeckiego (Instytut Archeologii w Warszawie) Wielkopolan Lupus Wszesławiewicz WYZNANIE WIARY LECHITÓW 1. Rodzima wiara Lechitów opiera się na dziedzictwie, instynkcie, rozsądku. doświadczeniu, rozumie i nauce. Naszym obowiązkiem przyczyniać się jak najwięcej do jej rozkwitu. 2. Lechici czczą: Bogów jak wszyscy Ariowie, czcząc słońce i cały wszechświat, matkę - ziemię naszą rodzicielkę i siły przyrody. 3. W prawach przyrody stale odkrywamy boskie siły sprawcze świata. Wszelkie życie dzieje się wedle tych praw. Podporządkowanie się im jest naszą powinnością. Wyznajemy wiarę w życie zgodne z prawami przyrody. 4. Słońcu, najbliższym nam ognisku hierarchicznego, nieskończonego, wiecznego i żywego Wszechświata zawdzięczamy wszystko na naszej Ziemi. Wraz z lądami, wodami, roślinami i zwierzętami jesteśmy Jej cząstką. Tylko człowiek jest tego świadom: przez to ciąży na nim ogromna odpowiedzialność.


5. Obyczaje i obrzędy są składową każdej wspólnoty wyznaniowej, również naszej. Wyznajemy rodzime dziedzictwo Lechitów. Będziemy to przekazanie z przeszłości pomnażać i wzbogacać. 6. Nasze istnienie zawdzięczamy rodzicom i przodkom. Oddajemy im cześć a pamięć o nich przekazujemy przyszłym pokoleniom. 7. Zycie jest walką, jak walka życiem. Walka to ruch ku doskonalszemu, parcie naprzód. pokonywanie oporu. W walce wspierają nas instynkty, takie są prawa przyrody. są one niezmienne i odnoszą się do każdego człowieka i do każdego narodu. 8. Ciało i duch tworzą nierozerwalną i wzajemnie warunkującą się całość. To są dwie strony tezo samego bytu. Lechici podkreślając równą wartość obojga dążą do ich równomiernego i równoczesnego doskonalenia. 9. Postępowanie każdego człowieka i narodu wyznacza ich charakter. Ten jest zaś wytworem dziedzicznych cech oraz otoczenia. nacisku środowiska i wychowania. Miarą wartości Łudzi i narodów są ich osiągnięcia i tytko wedle nich oceniamy je. 10. Pobłądzić i zawinić może każdy z nas, bywa takie zdarzenie losu. Błąd i winę można tylko własnymi czynami naprawić i zmazać. Takie są odwieczne zasady Lechitów i wszystkich Ariów. 11. Ból i cierpienie ostrzegają nas przed niebezpieczeństwem oraz budzą siły obronne, ciała i ducha. Wywołują one nie tylko wstrząs ale i wspomagają ozdrowienie. Tak objawiają się prawa przyrody. Nie są one dobre ani złe. Śmierć jednostki była i jest konieczną dla stałego rozwoju gatunku i rodzaju. Pojmujemy tą przyrodniczą konieczność. Nie jest ona karą ani nagrodą. Naród jest zaś potencjalnie nieśmiertelny w swej istocie, ciągle odnawiający się. 12. Nieśmiertelność osiągamy przez potomstwo i twórcze działanie, które daje największą radość życia. Twórczość w narodzie i dla narodu uznajemy za najbardziej wartościową. 13. Lechickie zasady etyczne opierają się na boskich prawach przyrody. Najwyższymi wartościami są wiedza i siła. rozum i zdrowie. prawość i


tężyzna, odpowiedzialność i żywotność. godność i rzetelność, wytrwałość i odwaga. wierność i silna wota, durna i sprawność. Zwalczamy nieuctwo i słabość, głupotę i chorobę, chwiejność i tchórzostwo, zdradę i uzależnienie, podstępność i warcholstwo, bojaźń i niemoc, pokorę i bierność. Dążymy do WIELKOŚCI, MOCY, PIĘKNA. PRAWDY I DOBRA. 14. Działanie zgodne z przyrodą i włączenie się w wiecznotrwały rozwój Świata daje życiu każdego z nas podniosłe. uświęcające je znaczenie wykraczające poza byt jednostki i możliwość stałego doskonalenia się. 15. Lechicki naród polski i lechiccy sąsiedzi należą wraz z pozostałymi narodami sławskim, do wielkiego rodu aryjskich ludów Europy. Pragniemy odnowić zerwaną przed wiekami jedność między nimi oraz jedność między naszym pochodzeniem a wyznaniem. ażeby oprzeć na niej duchowy i materialny byt narodu. POLSKA – LECHIA – SŁAWIA – ARYA to nasze posłannictwo - SŁAWA im! 16. Wiecznie rozwija się wszechogarniający człowieka jednorodny BogoŚwiat - SŁAWA mu! Zaszczytnym powołaniem człowieka jest czynny udział w tym rozwoju i stałe zwiększanie wartości życia by go czynić lepszym, piękniejszym, by mu nadawać nadrzędne wymiary zgodne z wolą tworzycielską. Niechaj Dobre będzie stale przekuwane w Lepsze a Moc potężnieje w nieskończoność!


Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 MYDOKUMENT.COM - All rights reserved.